środa, 28 marca 2012

Spała - testy

W dniach 23 - 25 Marca, w mieście Spała odbyły się testy  juniorów (16-19 lat), wśród których zostanie wyłonionych 10 zawodników (6 chłopców i 4 dziewczyny), którzy pojadą na 2 tygodnie na Cypr. Z tej 6, wybranych zostanie 2 najlepszych, którzy będą reprezentować nasz kraj Mistrzostwach Europy Juniorów.

Test dzielił się na: pływanie - 800m oraz bieg na 5000 metrów. Limit, który trzeba było złamać sumując czasy obu konkurencji wynosił 27min, (np. pływanie - 9,30, bieg-17,30).
Osobiście traktowałem ten limit jako ciężki, lecz z na pewno realny do złamania. Obliczałem że przy pływaniu około 9,55 - 10,00 być może uda mi się pobiec 17,00 - 17,05 co dawałoby limit na styk. Jednak jak to w sporcie, trzeba być gotowym na wszystko, a plany i założenia przed wyścigiem, rzadko zdają egzamin, tak było i tym razem :) .

Na miejsce przyjechaliśmy w piątek, po kilkugodzinnej podróży, pogoda była idealna, bezwietrznie, temp około 18-20 stopni. Oba sprawdziany miały odbyć się w sobotę, lecz prezesi i działacze, zmieniali tę decyzję jeszcze 3 razy, bardzo zakłócając spokój i koncentrację zawodników, ostatecznie oba testy tak jak mówiono wcześnie odbyły się w niedzielę. W piątek odbyliśmy jeszcze krótki trening pływacki i odpoczywaliśmy.

Wśród sportowców, kilka dni przed zawodami, popularne jest tzw "Carbo loading", czyli jedzenie bardzo dużej ilości węglowodanów, szczególnie dzień przed startem Niestety, mi zdecydowanie to nie służyło, a żołądek bardzo źle reagował na inne jedzenie niż zwykle. Wieczorem przed snem, zjadłem owoc - (co normalnie byłoby bardzo dobrym posunięciem ale...) gruszkę (no właśnie). Jak się potem okazało gruszka to najbardziej ciężkostrawny owoc, chociaż nie spało mi się źle. Na śniadanie zjadłem jeszcze kilka kromek z dżemem, które cały czas siedziały mi na żołądku, poza tym dostałem biegunki :/ (masakra 4 razy w ciągu 2,5 godziny....)

Najpierw było pływanie, na rozgrzewce czułem się ok, byłem dość pewny siebie, ale na żołądku dalej czułem śniadanie. Nadszedł czas startu, gwizdek, skaczemy, pierwsze 100m miało być nie za mocne, takie też było,zresztą ... jak cały dystans w moim wykonaniu. Po 100 metrach rywale zaczęli przyspieszać, ja nie mogłem. Jedzenie latało mi po całym brzuchu, nie miałem siły walczyć, cała motywacja jaką miałem nagle gdzieś się ulotniła. Płynąłem tylko po to żeby dopłynąć, a widok dublujących mnie rywali, sprawiał ogromny ból. Czas był fatalny, wstyd się przyznawać do czasu 10,45... :/ .Wyszedłem z wody, z okropnym bólem brzucha, ale najgorsze było to co się działo w głowie, tragedia. Leżałem nogami do góry, kolejne dwa wyścigi, trzymając się za brzuch, dzwonił trener, znajomi, rodzice, nie chciałem z nikim gadać, nie wiedziałem czy jest sens biec.

Wróciliśmy do Hotelu, na obiad poskubałem ryż. Zamknąłem się w pokoju i słuchałem muzyki. W końcu przyszedł trener Wrocławia, powiedział, żebym zapomniał o pływaniu i nie myślał o biegu, i  w ogóle myślał o wszystkim tylko nie o triathlonie. Tak zrobiłem. Włączyłem telewizor, zaczynał się Shrek, obejrzałem całego. Skończył się akurat kiedy mieliśmy jechać na bieżnię.
 Naładowany pozytywną energią, pojechałem pokazać wszystkim jak się biega xD. Od obiadu nic nie jadłem, czułem się lekko i pewnie, nie miałem nic do stracenia.
Biegłem w najszybszej serii, między innymi z dwójką najlepszych Polskich juniorów, Bremborem i Głogowskim, którzy byli pewniakami. Myślałem że od początku będę trzymał się z nimi, ale oni na starcie zostali z tyłu.

W serii było 9 zawodników, 2 od początku ruszyło do przodu, wspomnieni faworyci zostali z tyłu, a w środku stawki uformowała się grupka 5 zawodników, w tym ja. Pierwsze kółko - czułem się średnio, drugie -lepiej, od 3 - znakomicie. I właśnie od 3 kółka walczyłem z sobą żeby samemu nie "wypruć" do przodu, ale ostatni sprawdzian (patrz niżej) wiele mnie nauczył, planowałem zaatakować około 3400m. Tempo bardzo mi odpowiadało, przez dużą część wyścigu prowadziłem moją grupę,  nie wiedziałem tylko jaki mamy czas. Właśnie po 3400m zaatakowali Brembor z Głogowskim, zaczęło się robić ciekawie, ja od razu wyrwałem za nimi, a za mną dwóch kolejnych zawodników z grupy. Katowiczanie odskoczyli nam na jakieś 5 m, ale cały czas ich "trzymałem" ciągnąc za sobą dwójkę z mojej grupy. Na dwóch ostatnich kółkach przyszedł kryzys, biegło się naprawdę ciężko, ale byłem na to przygotowany (na ostatnim spr kryzys przyszedł po 1200m xD), dwójka zawodników za mną zaatakowała, a ja próbowałem ich utrzymać. Jakieś 250 m przed metą zaczęli mnie trochę odstawiać. Na ostatniej prostej wyprzedziłem Głogowskiego, wbiegłem na metę, nadeszła ulubiona część wyścigu, "glebłem" się na trawę, uff, koniec. Jaki czas? 16,47!!! Haha! Nie mogłem uwierzyć! :D Nie wiem jak to się stało, nie sądziłem że jestem przygotowany na taki wynik. Później dowiedziałem się jeszcze, że dwa ostatnie kilometry były najszybsze z  pięciu.
Naprawdę nie sądziłem że jestem gotowy na takie bieganie, potem obliczyłem że z tym czasem, wystarczyło mi popłynąć 10,13 żeby wypełnić limit. A żeby się dostać wystarczyło zrobić 27,00 bo tylko 5 chłopców złamało ten limit .


No cóż, nie udało się tym razem, pociesza fakt że byłem jedynym 16 latkiem i jednym z 3 juniorów młodszych, cała reszta stawki (20-30 osób) była 18-19 letnia.Myślę, że start był wspaniałą nauką na przyszłość, i tak należy go traktować, dał mi też naprawdę dużo motywacji do treningów i startów. A najbliższy już za tydzień, bieg Sokoła w Bukowcu Górnym, na 5km.